"Pamiętnik" A

To wszystko ma sens. Ma sens. Musi mieć sens. Pozbywam się innych wersji. Przecież mam w końcu to o czym marzyłam tyle lat. Mam. Nie mogę się nigdy tego wyprzeć. Mam co chciałam.
No mam. Ale gdzie jest to moje. Czemu nie mogę tego dotknąć, poczuć, unieść między myślami na tyle, by przełożyć to na rzeczywistość? Czemu moje nie jest formą, tylko niekształtnym złudzeniem któremu się oddaję każdego dnia?
Czuję szczęście, ale tylko kiedy wyraz szczęścia wyczytuję. Czuję smutek, kiedy widzę smutek, bądź złość. Widzę siebie odbiciem rzeczy, które nie istnieją. Nie czuję, żebym istniała.
Jestem gdzieś pomiędzy kobietami, a pragnieniem do realnych form. Ustalonych, usadzonych, posadzonych w konkretnym miejscu, czasie i o właściwej porze.
Przecież nie proszę o wiele. Zależy przecież, kto ile pod pojęciem wiele rozumie. Ja mogę wszystko. Mogę, tylko przeszkadza mi wszystko co konieczne. A tego jest dość sporo.
Duszę się słowami z przed lat. I mdleję przy wszystkim, co dusi mnie teraz. Jestem zatrzymywana. A jednak idę z żywymi.
Tak, tak. Chciałabym powiedzieć. Wykrzyczeć!
- Nie mam jak. Tak nie wypada.
I wypada nie mnie najpierw.
Ale tak, tak. Wybaczam.
Sobie, sensowi tej całości i temu, co w mojej całości się zawiera.
.........................................................

Słucham Enigmy. Znowu dźwięki, które przeciągają moją wątrobę na lewo i z powrotem. Złe porównanie? Te lubiane owady utrzymują się podobno do czterech miesięcy. Teraz to żyje inaczej, całym ciałem. Dzień 86, oszaleję. Widzę w oddali werterowską wersję siebie. Tyle, że to co ja mam, należy do mnie.
W zasadzie określenie należy jest tutaj brutalne. Jest po prostu przy mnie. Przy mnie, ale nie sięgam. Nadal nie sięgam.
.........................................................


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz